poniedziałek, 13 lutego 2012

Zazieleni się...

... urośnie kilka drzew...
Nadzieję na wiosnę obudziła we mnie Ania, która przysłała mi nasiona kilku ciekwych odmian dyni. Dziękuję!
Zawsze po koniec zimy marzę, żeby zanurzyć ręce w ziemi, niestety ostatnie zimy są tak długie, że udaje mi się to dopiero w kwietniu.
Tymczasem trochę zieleni zimą:
Moje ulubione liściaste wzory, ciągle znajduję nowe. Komin - taki pojedynczy, robiony do góry i mitenki. Komin z podwójnej nitki - akryl plus angora w podobnych kolorach, co daje fajny efekt melanżu, lekkość i puszystość - mam nadzieję, że właścicielka komina nie zmarznie.
Nikt mnie nie przekona, że fioletowy nie pasuje do zielonego - bardzo chciałam sfotografować te dwa komplety razem - bo oba mają roślinne kolory i wzory i w obu zastosowałam ten myk z łączeniem nitek - w fioletowym wełna z akrylem plus angora. Żadnego "mocherowego" efektu.
W ogóle gdybym miała jakieś fioletowe ubrania, nosiłabym je chętnie w towarzystwie zieleni, ale właściwie nie mam. Dopiero w tym roku odważyłam się na ten kolor i cieszę się, że mam tę sukienkę, zrobiłam do niej mnóóóóóstwo dodatków - golf, mitenki, czapkę, etui na telefon, jeszcze muszę korale i kolczyki dorobić i chyba wtedy doświadczę spełnienia.
Zdjęcie sukienki mocno takie sobie, z telefonu, nie widać tych pięknych kolorów, tych zieleni i fioletów, gdybym jej nie miała nie uwierzyłabym, że to może dobrze wyglądać...
Jedne z tych mitenek moje, jedne, mojej imienniczki.
Dłonie Daniela, złoty Ikar - jego dzieło. 

1 komentarz:

  1. ja od lat nawet sweterka żadnego nie skończyłam, a Ty wyrzeźbiłaś suknię... - biję pokłony. A do zieleni, zwłaszcza przygaszonych, sentyment mam od zawsze :)

    OdpowiedzUsuń