środa, 29 lutego 2012

...grey...

Właściwie taki mam ostatnio nastrój - grey. Przed chwilą obejrzałam sobie na jednym z moich ulubionych blogów bardzo łądne połączenie szarości z czerwienią i zrozumiałam dlaczego mam od jakiegoś czasu zdecydowaną fazę na szary - bo ładnie podkreśla inne barwy. Poza tym jako zodiakalnego wodnika ciągnie mnie do chłodnego kosmicznego srebra.
Koniec grafomańskich wynurzeń, teraz zdjęcia. Właściwie to nie są nowe rzeczy, tylko archiwum z kilku ostatnich miesięcy, ale są na tyle udane, że zasługują na kolejną odsłonę.
Moje ulubione liście z mankietem.
Taki komplet popełniłam - duży komin podwójnie zakładany plus mitenki - z cieplutkiego akrylu z dodatkiem mocherowych nitek.



Srebrne, arylowe, z mankietem i szydełkowymi dmuchawcami. Śliczny akryl Dora - taki leciutko połyskujący, szkoda, że na zdjęciu nie widać jakie są miłe w dotyku.
A to dość niestety kiepskie zdjęcia, ale mitenki były z innym moim ulubionym motywem - gałązką. Też srebrzysty akryl Dora.



(Ostatni wynik Daniela w układaniu kostki Rubika - trochę powyżej 3 minut, ale pracuje nad lepszym).

piątek, 17 lutego 2012

Dzień kota

Dobrze mieć porządek w zdjęciach. 
Przekonałam się dziś o tym po raz kolejny grzebiąc w kilku komputerach, telefonach, pen-drive'ach, żeby znaleźć ulubione zdjęcia moich kotów. I tak udało mi się tylko częściowo.

Ta mozaika jest autorstwa pewnego zdolnego absolwenta filozofii, miłośnika kotów oczywiście (nie wiem 6 czy 7 miał, jak byłam po to dzieło). Mam jeszcze mozaikę z żabą i planuję jaszczurki, ale dziś nie mówimy o żabach, tylko o kotach.

Nie ma dnia psa, prawda? W każdym razie nic o tym nie wiem.
Chociaż to przecież pies jest takim wiernym przyjacielem, a moje psy są 10 razy większe od kotów, to i tak koty robią większe zamieszanie (chociaż Suri nadrabia, jak może).

Firanki z kotami, biżuteria z kotami i w kształcie kotów - kolczyków mam z pięć par (a z psami żadnej), torebki z kotami, koszulka z musicalu "Koty", drewniane koty, kalendarz kota Simona (w plecaku Daniela), "Kot w stanie czystym" Pratcheta - nie znalazłąm, ale mamy, Bastet na kominku, kocie origami... Znacie to kociarze, prawda? Nie wspomnę o saszetkach dla wybrednych kotów, oraz dla kotów-anorektyków, kocich pawiach od czasu do czasu, czy kocich kuwetach (mam 2),
Mantra - moja szara eminencja, niewielu zna ją osobiście, chyba nawet na palcach jednej ręki można policzyć tych, którym pozwala się pogłaskać, nieliczni w ogóle ją widzieli, chociaż często ją słychać. Zdjęcia Mantry są zdecydowanie bardziej rozproszone i pogubione, bo to leciwa dama - ale nie widać prawda?

Za to Jane lansuje się wszędzie, nietrudno ją "zdjąć", poza tym jest młodsza i zdecydowanie mniej nośników trzeba przejrzeć, żeby ją zobaczyć.

Kiedyś Daniel bawił się moim telefonem i robił zdjęcia "kto o czym myśli" - idealnie ujął jej naturę:

A to origami Danielikowe:
Fajna zakładka, nie?




Obiecuję moim kochanym psom, że im też kiedyś poświęcę jakiś wpis i w ogóle zrobię im dzień psa. (I tak nie umieją czytać ;-))

Szukając tych zdjęć natknęłam się na moje ulubione zimowe, bodajże w folderze "sierpień dwa tysiące ileś tam..."







 To ścięte drzewo, to dzieło bobra, nie Daniela, naprawdę.


poniedziałek, 13 lutego 2012

Zazieleni się...

... urośnie kilka drzew...
Nadzieję na wiosnę obudziła we mnie Ania, która przysłała mi nasiona kilku ciekwych odmian dyni. Dziękuję!
Zawsze po koniec zimy marzę, żeby zanurzyć ręce w ziemi, niestety ostatnie zimy są tak długie, że udaje mi się to dopiero w kwietniu.
Tymczasem trochę zieleni zimą:
Moje ulubione liściaste wzory, ciągle znajduję nowe. Komin - taki pojedynczy, robiony do góry i mitenki. Komin z podwójnej nitki - akryl plus angora w podobnych kolorach, co daje fajny efekt melanżu, lekkość i puszystość - mam nadzieję, że właścicielka komina nie zmarznie.
Nikt mnie nie przekona, że fioletowy nie pasuje do zielonego - bardzo chciałam sfotografować te dwa komplety razem - bo oba mają roślinne kolory i wzory i w obu zastosowałam ten myk z łączeniem nitek - w fioletowym wełna z akrylem plus angora. Żadnego "mocherowego" efektu.
W ogóle gdybym miała jakieś fioletowe ubrania, nosiłabym je chętnie w towarzystwie zieleni, ale właściwie nie mam. Dopiero w tym roku odważyłam się na ten kolor i cieszę się, że mam tę sukienkę, zrobiłam do niej mnóóóóóstwo dodatków - golf, mitenki, czapkę, etui na telefon, jeszcze muszę korale i kolczyki dorobić i chyba wtedy doświadczę spełnienia.
Zdjęcie sukienki mocno takie sobie, z telefonu, nie widać tych pięknych kolorów, tych zieleni i fioletów, gdybym jej nie miała nie uwierzyłabym, że to może dobrze wyglądać...
Jedne z tych mitenek moje, jedne, mojej imienniczki.
Dłonie Daniela, złoty Ikar - jego dzieło. 

poniedziałek, 6 lutego 2012

I jeszcze zimniej...

(Obawiam się, że golf do tej czapki Daniel już zgubił, więc chyba go nie pokażę).
Dzisiaj rano -21, w sumie w ciepłym ubranku kupionym przez Tatę na ciuchach w ubiegłym roku (w kieszeni było 35 ore ;-) ) i butach i tych wszystkich wełenkach było mi zimno tylko w twarz - może trzeba zrobić kominiarkę?
Synek koleżanki - któremu wypada zadedykować ten wpis przypomina jej rano - niemalże przez sen, żeby włożyła czapkę - miłe prawda? Nie tylko dlatego, że to czapka mojego autorstwa, ale tym bardziej dlatego.
Komin zwany przez drugiego synka koleżanki - całkiem słusznie - jest bardzo gruby - kocem:
Ja wiem, że ten fason czapek nie jest żadnym objawieniem "poppy" jest dość popularna, ale jestem nimi oczarowana, bo to jeden z niewielu fasonów, w którym jakoś wyglądam. Dlatego jeszcze raz: Agnieszki ze stokrotką, moja z guzikiem - siostry poppy (plus mitenki - widać, że moje z innej włóczki, niż czapka?):

A to poppy Pani Joli, która czapek nie uznaje, ale w tej chodzi. We wdzięcznej roli modela - Daniel:
Telefon też w golfiku:

A Jane znudzona w domu (no cóż, serwetka nie w formie):

czwartek, 2 lutego 2012

Ziiiiimno

Zimno okrutnie, koty siedzą w domu, psy każą się co chwilę wypuszczać, żeby pohasać w śniegu i wracają.
Trza się przyodziać ciepło, takie czapki nosimy z Danielem: