niedziela, 7 lipca 2013

Plecionki

Mniej więcej od jesieni moje ulubione blogerki porzuciły robótki drutowe i złapały za szydełka i koraliki i na początku nie mogłam zrozumieć tego koralikowego szaleństwa.
Nie byłabym sobą, gdybym nie chciała się tego nauczyć, poza tym fajne są te bransoletki.
Wyczytałam, że są różne rozmiary koralików - im wyższy numer, tym mniejsze koraliki, że najlepiej robić z ósemek i mniejszych, więc nabyłam w sklepie na początek - dziewiątki i uplotłam tę brązowo-czarną ze srebrzystym ukośnym paskiem, miała siostrę-negatyw, ale poszła w świat.
Potem rzuciłam się na głębsze wody i koraliki nr 11 i z nich powstała cała reszta.


Im mniejsze koraliki tym więcej daje się ich w okrążeniu - przy dziewiątkach - było 8, przy jedenastkach - 11 i tym sztywniejszy jest sznurek.
Tak się to mozolnie dłubie na szydełku - po jednym koraliczku, najpierw trzeba wszystkie nawlec na nitkę i to jest najnudniejsza i najmniej wdzięczna część całego przedsięwzięcia.
Im mniejsze koraliki tym więcej się nawleka.
Można robić sobie wzorki (już przy nawlekaniu trzeba mieć je wyliczone)  - jest nawet specjalny program do tego, ale najbardziej podobają mi się takie nawlekane losowo mieszanki kilku kolorów, albo cieniowane.
No i rzeczywiście to fajna zabawa, chociaż bardzo męczy wzrok, ale rzeczywiście wciąga - tak sobie siedzę i słucham audiobooka ("Millenium" całe) i przesuwam te koraliczki na palcach (jak różaniec?).









 Trudno to było sfotografować - bo kolory takie przygaszone - zielenie, szarości i czernie - połyskujące i matowe. Zostawiłam sobie szarą i czarną, reszta poszła dalej.
A Jane - odpoczywa po nocnym dyżurze dachowym.

3 komentarze:

  1. superowe!
    A Jane ma swoją? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jane lansuje się po wsi w czarnej obróżce w brokatowe serduszka.
    Chyba trzecia w tym roku i nosi ją rekordowo długo - może nawet z miesiąc ;)

    OdpowiedzUsuń