piątek, 6 kwietnia 2012

Wiosna, nie da się ukryć...




Sasanki powoli, baaardzo powoli pokazują główki, jedna nawet odważyła się zakwitnąć.
Trawa paskudna, wstyd pokazywać.











W związku z chłodami porannymi zrobiłam chłopakom mitenki, Danielowi również czapkę, małą i lekką, tak na teraz:




Właściwie to włóczka kupiona na skarpety, ale było jej więcej i małe Danielikowe skarpetki jeszcze wyjdą, a dla mnie za dużo niebieskiego...

Ruszyliśmy dziś z kijkami do lasu, bo wczorajszy spacer dobrze nam zrobił, ale pilnowanie 2 psów - Berta zwiała, Suri tylko dlatego nie zwiała, że nie wiedziała w którą stronę Berta pobiegła, dziecka gmerającego w wodzie i sprawdzającego grubość lodu (tak, tak: lo-du), kijów i robienie zdjęć to duże wyzwanie:

To białe - do czego zmierzają radośnie moi podopieczni to lód na stawie, topniejący wprawdzie, ale lód.



Na szczęście, jak Berta ucieknie na początku spaceru, to potem już nie odchodzi, bo jest zmęczona. Wróciła, oczywiście, po kilku minutach z bardzo brudnymi łapami, od razu zrobiło mi się lepiej.


A Suri trzyma się Berty, więc był spokój. Potem tylko wąchały sobie kwiatki i obszczekiwały spacerowiczów. 

Na razie jest fioletowo, za dwa tygodnie będzie biało, może już za tydzień - zakwitną zawilce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz