czwartek, 29 marca 2012

....mmmmm... no nie wiem...

...powiedziała Gosia, kiedy zapytałam w jakim kolorze chciałaby mieć mitenki. (Oczywiście, było to 3 miesiące temu, nie teraz). Potem coś tam ustaliłyśmy, ale bez konkretów. I teraz zaczyna się reklama:
Kiedy zobaczyłam  włóczkę, wiedziałam, że to właśnie ten  kolor. Na zdjęciu wygląda może tak sobie, ale w naturze jest prześliczna. Zrobiłam z niej kilka par mitenek dla ulubionych koleżanek i każde były jedyne w swoim rodzaju i - no głupio mi się chwalić ale - śliczne.



Kolory układają się pięknie, ale żeby obie rękawiczki wyglądały podobnie trzeba trochę ekwilibrystyki z przewijaniem. Sobie robię zwykle "jak leci", ale "na wynos" staram się, żeby były podobne.
Włóczka jest cieniutka i może nie najłatwiejsza w obsłudze, ale i tak fajnie się z niej robi, bo jest miła w dotyku i te kolory... takie naturalne, delikatne...
Ochy i achy :-))

Myślę, że kolor mmmm no nie wiem spełnił oczekiwania, bo Gosia chciała mieć w nim jeszcze czapkę i szalik. Zdjęcie szalika, który jest kominem muszę znaleźć w telefonie i może następnym razem się nim podzielę, bo jak wszystko z magica jest wyjątkowo udany, tymczasem czapka:
Nie na właścicielce wprawdzie, tylko na Eliszce mojej ulubionej, ale genialnie jej w tych kolorach  do tego zgodziła się wystąpić jako modelka - dziękuję!


Właściwie Eli też powinnam zrobić taką czapkę, ale nie śmiem, bo jest ode mnie o wiele lepsza, jeśli chodzi o czapki.

Wzór znany i dość popularny w tym roku, "ślimak" - bardzo pasuje do tych wielokolorowych włóczek , do tego dość prosty - cała zabawa polega na spuszczaniu oczek z jednej strony i dokładaniu z drugiej. Zdaje się, że ja to robię odwrotnie - tzn. na początku rzędu spuszczam, a na końcu dodaję, ale wychodzi to samo.
Obawiam się, że mnie w tych kolorach nie będzie tak dobrze, ale myślę, że jeszcze parę motków nabędę, bo w końcu sobie nie zrobiłam nic. No, ale fajniej jest oglądać swoje dzieła na innych, nie?

I w ogóle chciałam nadmienić, że moje 20 dniowe milczenie nie było spowodowane nieróbstwem jakimś, tylko odwrotnie - dzikim pośpiechem - Danielik przygotowywał się do wyjazdu, a w międzyczasie pracował nad przedstawieniem, a do tego szykowaliśmy gadżety na kolejny kiermasz na puszczyka. Sporo ich wyszło, wczorajszej wieczornej produkcji nie obfociłam, bo nie było czasu (a szkoda, bo fajna była), ale pozostałe zdjęcia są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz