Dzisiaj rano -21, w sumie w ciepłym ubranku kupionym przez Tatę na ciuchach w ubiegłym roku (w kieszeni było 35 ore ;-) ) i butach i tych wszystkich wełenkach było mi zimno tylko w twarz - może trzeba zrobić kominiarkę?
Synek koleżanki - któremu wypada zadedykować ten wpis przypomina jej rano - niemalże przez sen, żeby włożyła czapkę - miłe prawda? Nie tylko dlatego, że to czapka mojego autorstwa, ale tym bardziej dlatego.
Komin zwany przez drugiego synka koleżanki - całkiem słusznie - jest bardzo gruby - kocem:
Ja wiem, że ten fason czapek nie jest żadnym objawieniem "poppy" jest dość popularna, ale jestem nimi oczarowana, bo to jeden z niewielu fasonów, w którym jakoś wyglądam. Dlatego jeszcze raz: Agnieszki ze stokrotką, moja z guzikiem - siostry poppy (plus mitenki - widać, że moje z innej włóczki, niż czapka?):
A to poppy Pani Joli, która czapek nie uznaje, ale w tej chodzi. We wdzięcznej roli modela - Daniel:
Telefon też w golfiku:
A Jane znudzona w domu (no cóż, serwetka nie w formie):
Wszystko przepiękne, włącznie z Jane :)
OdpowiedzUsuńWg Jane ten komentarz powinien brzmieć następująco:
UsuńAch, jakże piękna jest Jane, a inne rzeczy - mogą być.
;-)
Anita, ależ mega design tej czapki,w której oglądam Daniela :)
OdpowiedzUsuńCzyli, że te fioletowości z kwiatkiem to broneczki? piękne są....